Współcześni Single i Współczesne Singielki, to temat rzeka. Równie znany, co szeroko dyskutowany w pewnych kręgach, więc co jeszcze można powiedzieć?

Współcześni Single i Współczesne Singielki, to temat którym w Parze Mieszanej zajmuje się bardzo dokładnie Monika i to ona jest głównym motorem napędowym Projektu Singielka.

Swoją ciekawość, przeniosła z czasem na nas (pozostałych członków Pary Mieszanej  ) a my z zapałem i chęcią, eksplorujemy temat widząc w nim bardzo interesujące źródło odpowiedzi, na niejedno nurtujące nas pytanie, również w zakresie … bliskości w związkach.

Dlatego mamy dla was wyjątkową niespodziankę. Udostępnimy wam dwa spojrzenia na Współczesnych Singli i Współczesnych Singielek.
Męskim i kobiecym okiem .
Dwójka osób które żywo i z zaangażowaniem, komentowały swego czasu jeden z naszych wpisów, zgodziła się podzielić z nami (i z wami), swoimi przemyśleniami i refleksjami.

Pierwszy głos, metodą losowania, przypadł Michałowi.

Kolejnym głosem, jest Karolina (już niebawem).

A nim rozpłyniecie się w lekturze, przypomnimy jedynie że:

Głos naszych gości jest ich własnym, niemoderowanym przez nas zdaniem i odzwierciedla ich poglądy i doświadczenia.
Para Mieszana jest platformą która umożliwia wyrażenie różnych zdań w w tematach którymi się zajmujemy – nie muszą być one zbieżne w 100% z naszymi, tym niemniej stanowią ważny punkt w dyskusji.

Zapraszamy do lektury 

 

Para Mieszana Współczesne singielki okiem singla

 

.

Piękne, wykształcone, niezależne, lecz dlaczego same? Rzecz o dzisiejszych singielkach.
Często słyszy się pytanie dlaczego tylu jest dzisiaj singli i ludzi, którzy z własnego wyboru żyją w pojedynkę. Dodatkowo jak mantra pojawia się pytanie:

Dlaczego tyle pięknych, wykształconych i niezależnych kobiet po trzydziestce, jest sama?

No, więc jako facet, mogę odpowiedzieć na to pytanie z własnej, subiektywnej strony barykady, zdając sobie sprawę, że popadnę w tzw. krzywdzące stereotypy. Wiadomo, są różni single. Ja znam kilka wyjątkowych i wartościowych kobiet bez pary, które po prostu jeszcze nikogo sensownego nie spotkały i dobrze wiedzą, że bycie samemu jest lepsze od bycia w złym towarzystwie. Te jednak, są na tyle mądre, że przeczytawszy to, będą wiedziały, że ten tekst nie jest o nich. Stereotypy jednak nie biorą się znikąd i są wynikiem dużej i częstej powtarzalności pewnych zachowań i typów osobowości. Tak więc może włożony przeze mnie kij w mrowisko, sprowokuje myślenie.
Zbliżając się niebezpiecznie do czterdziestki i co nieco już w życiu widziawszy, mogę stwierdzić, co następuje. Bardzo wiele z tych pięknych, mądrych i przebojowych jest sama, ponieważ, niezależnie od tego jak piękne i mądre byłyby we własnym mniemaniu i opinii swoich koleżanek, to charaktery mają paskudne i dlatego żaden facet z nimi nie wytrzymuje. A jakie są? Pierwsze słowa jakie mi się cisną na usta, to roszczeniowe i sfrustrowane. A teraz skoro większość czytelniczek ma już ochotę mnie zlinczować, to pozwolę sobie rozwinąć temat.
Na przestrzeni dziejów, ludzie dobierali się w pary, z bardzo wielu rozmaitych przyczyn. Wielka miłość, była zaledwie jednym z powodów. Jeśli nie mówimy o polityce dynastycznej arystokracji, tylko skupimy się na niższych warstwach społecznych, mężczyźni i kobiety po prostu siebie potrzebowali. Prowadzenie gospodarstwa domowego (o gospodarstwie wiejskim już nie wspomnę), wymagało dwojga ludzi, z uwagi na ilość pracy i obowiązków. Kobieta zajmowała się domem, mężczyzna przynosił pieniądze. Czy było lepiej? Myślę, że nie. Było inaczej. Z czasem jednak kobiety też poszły do pracy a wiele obowiązków domowych przejęła technologia. Bezpośrednim rezultatem jest to, że dzisiaj mieszkając samemu w dużym mieście i mając jakąkolwiek pracę, człowiek, jest niezależny i w zasadzie nie potrzebuje fizycznie drugiej osoby. No, może tylko, żeby się dorzuciła do mieszkania, bo we dwoje taniej wychodzi. Tak jest zarówno z kobietami jak i mężczyznami. Efekt uboczny jest taki, że nie mając musu bycia z drugim człowiekiem, możemy wybrzydzać do woli. Ludzi wokół jest mnóstwo, więc zamiast dbać o związek, możemy po prostu wymienić go na nowy. Jest to zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem dzisiejszego zachodniego społeczeństwa. Tak czy owak, mimo że nie mamy potrzeby, możemy mieć ochotę. I tu zaczyna się zabawa.
Generalnie ochotę miewa prawie każdy z nas. Pytanie jakie warunki stawia. To, co ja osobiście zauważam, obserwując tzw. wielkomiejskie singielki w wieku 30+, to to, że często jest to pewien konkretny typ kobiet. Zazwyczaj bardzo ambitne perfekcjonistki, robiące karierę i idące jak taran do przodu. Taka kobieta ma dokładnie skrojone życie pod siebie. Pracę, znajomych, zainteresowania, ulubione miejsca, w których bywa. Wszystko ma na swoim miejscu, oprócz faceta. Związki to ten czynnik X, którego nie da się do końca poukładać i skroić na miarę, chociaż one bardzo by chciały. Tak jak plan na idealną karierę i idealne życie, tak samo mają w głowie plan na idealnego faceta. No bo przecież skoro ona jest taka inteligentna, piękna i wykształcona, to ma wymagania, należy jej się i zasługuje na najlepszego. I słusznie skądinąd, bo nie warto schodzić poniżej poziomu jaki samemu się reprezentuje. Problem jednak zaczyna się wtedy, kiedy nasza bohaterka spotyka na swojej drodze faceta, który jej się podoba. Natychmiast podświadomie przykłada go do tego szablonu, jaki ma w głowie, a on skubany nie pasuje. (No bo dlaczego niby miałby pasować?) Wtedy zaczyna się próba dopasowania go do siebie, tak żeby stał się integralną częścią jej życia, nie burząc tego porządku, który ona pieczołowicie sobie stworzyła. W tym momencie dzieją się dwie rzeczy. On dopasowuje się do niej, przynajmniej na jakiś czas, zanim nie przejrzy na oczy i nie zobaczy, że zatraca w tym siebie. Wtedy jednak często ona przestaje go szanować jako mężczyznę bez własnego zdania. Albo ten mówi twardo nie i po serii spięć i awantur, nasza obrażona singielka, rusza dalej, z nowym bagażem frustracji w sobie, powtarzając pytanie „Gdzie ci mężczyźni, orły sokoły?”
Oczywiście to, co jest tu największym paradoksem, to fakt, że im twardsza i bardziej wymagająca, tym bardziej deklaruje, że ona to potrzebuje takiego stuprocentowego samca alfa. Tak więc drogie panie, krótka definicja: W przyrodzie, samiec alfa, to przewodnik stada. Jest to osobnik, który ma najbardziej rozwinięte cechy przywódcze. Krótko mówiąc, ma zawsze pomysł na to, co dalej, a wszyscy wiedzą, że pomysły ma dobre i za nim podążają. U ludzi to się sprowadza do tego, że taki facet, przede wszystkim ma sprecyzowany światopogląd, konkretny pomysł na siebie, swoje ambicje i cele, do których konsekwentnie dąży i za nic nie da sobie mówić co ma robić. Krótko mówiąc nie dopasuje się, a już na pewno nie zrobi tego łatwo. Więc w tym przypadku polecałbym się zastanowić jeszcze raz, czy aby na pewno można mieć ciastko i je zjeść.
Jest jeszcze oczywiście kwestia gdzie nasze singielki szukają potencjalnych kandydatów. Podobno tyle jest wolnych kobiet po trzydziestce, lecz wszyscy nabierają wody w usta, kiedy zadaję pytanie pt.: „Gdzie one wszystkie są, kiedy ze znajomymi wychodzę w piątek, lub sobotę wieczorem na miasto?” Najprawdopodobniej siedzą w domu z koleżankami, przy winie i narzekają, że nigdzie nie ma fajnych facetów. „No przecież wystarczy zapisać się np. na kurs Salsy, albo gotowania.” Raz usłyszałem. Wybaczcie drogie panie, ale ostatnim miejscem, w jakim normalny, heteroseksualny mężczyzna chciałby się znaleźć w piątek wieczorem, to kurs Salsy. Zwłaszcza jeśli sam ma jakieś hobby, lub coś już trenuje. OK. Może są amatorzy, ale są w zdecydowanej mniejszości. Oczywiście istnieje też coś takiego jak Internet i portale randkowe, ale tej kwestii nie będę tu poruszał, bo to już jest temat na zupełnie inny artykuł.
Co jeszcze znamienne, jeśli już dojdzie do randki (nie lubię tego słowa), to po trzydziestce, zaczynają one wyglądać zgoła inaczej, niż wtedy kiedy mamy powiedzmy te dwadzieścia kilka lat. W przypadku osób młodszych, jest to niezobowiązujące spotkanie dwojga ciekawych siebie ludzi. Wyjdzie, nie wyjdzie, pogadać i pójść na piwo można. W przypadku kobiet po trzydziestce, bardzo często przypomina to rozmowę o pracę, gdzie nasza interlokutorka, w myśli odhacza punkty na swojej liście, sprawdzając czy kandydat na stanowisko, się nadaje i czy spełnia jej wymagania. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to kwestia wieku. „Bo kobieta po trzydziestce, to już nie ma czasu na pierdoły i jej się już trochę śpieszy. A po wielu porażkach, już nie chce powtarzać tego samego od nowa.” No więc facet, o ile nie jest osiemnastolatkiem, też ma już swoje porażki, swoje oczekiwania i też już pewnych rzeczy nie chce, tak więc ryzyko jest obopólne. A jeśli się tak śpieszy i nie ma czasu, to niech biegnie. Nie zatrzymuję. Niestety, w kwestiach damsko męskich, czas potrzebny jest zawsze. Z pośpiechu biorą się tylko rozwody i alimenty.
„Bo mężczyźni boją się silnych kobiet.” – mój ulubiony tekst. Powiem tak: Oczywiście. A od zabawy zapałkami, sika się w łóżko. Prawda jednak jest taka, że jest to jeden z największych mitów, jakimi ocierają sobie łzy, wszystkie „silne i niezależne”. „Bo to przez to że jestem taka ładna i fajna, to się mnie te mięczaki po prostu boją.” No więc muszę Was oświecić drogie panie. Nikt się Was nie boi. Bać to się można grupy uzbrojonych w noże napastników w ciemnej ulicy, ale nie kobiety w związku. Tu nie chodzi o strach, tylko o zgoła inne uczucie. Mianowicie pożądanie, a właściwie jego brak. Ktoś mądry kiedyś wymyślił taoistyczny symbol Yin i Yang, pokazujący, że energia męska i żeńska, teoretycznie będąc w opozycji, tak naprawdę się uzupełnia. Tu napiszę mały frazes i truizm, który w dzisiejszych czasach poprawności politycznej, staje się powoli niebezpieczną teorią. Niezależnie od wywodów wojujących feministek, obie płcie różnią się od siebie. Są równe, ale różne. Różny mają sposób postrzegania świata, różne priorytety i różne mają role do odegrania. Dopóki nie zacieramy tych różnic, to obie płcie będą sobą zafascynowane. Dlatego też męskich mężczyzn, pociągają kobiece kobiety. Każdy szuka u płci przeciwnej tego, czego jemu brakuje i to jest dla niego interesujące. Jeśli kobieta zachowuje się jak facet i to taki facet, który ma potrzebę udowadniania innym swojej pozycji i tego jaki jest twardy, to dla męskiego mężczyzny ona po prostu nie jest atrakcyjna, bo on szuka kobiety a nie drugiego mężczyzny. Co więcej, związek z nią, to wieczna wojna i przepychanka o to, czyje jest na wierzchu, a podobno w związkach chodzi o harmonię a nie o walkę. Garną się do niej za to tacy, którzy chętnie się podporządkują, bo potrzebują silnej ręki i mamusi, która pokaże im gdzie ich miejsce. Tyle, że ona takich nie szanuje. Szach i mat.
I tu śpieszę wyjaśnić. Silna osobowość, nie polega na byciu roszczeniowym, apodyktycznym i nieznoszącym sprzeciwu. Jak to ładnie napisano w „Grze o Tron” – Ten kto wciąż musi powtarzać, jestem królem, tak naprawdę żadnym królem nie jest. Silna kobieta, to kobieta dojrzała emocjonalnie, która wie czego chce, jest pewna siebie i zna swoją wartość. Można na niej polegać i widać u niej spójność między tym co mówi a tym co robi. Ma swoje zdanie, ale szanuje zdanie innych i potrafi rozmawiać logicznie, bez uderzania w emocjonalne tony i narzucania tego zdania siłą. Taką siłę charakteru, da się idealnie połączyć z klasyczną, kobiecą zmysłowością. A takie kobiety bardzo pociągają mężczyzn. Tych równie dojrzałych. Ci niedojrzali i mięczaki natomiast, sami odpadają w przedbiegach, bo widzą, że to dla nich za wysokie progi.
Ponury fakt jednak jest taki (i dotyczy to absolutnie obu płci), że z wiekiem człowiek robi się mniej plastyczny. Mniej ma ochotę dostosowywać się do innych i stawiać życie na głowie, dlatego, że kogoś poznał. Mamy już wtedy swój świat, swoje nawyki, swoje dziwactwa i bałagan na stole, którego nie chcemy żeby nikt nam ruszał. Zmienić to jest bardzo trudno. Dodatkowo, będąc stanu wolnego przez dłuższy czas, człowiek o ile ma coś w głowie, poświęca swój czas na rozwijanie siebie. Gdzieś jeździ, coś czyta, na coś chodzi, może kończy jakiś kurs lub studia podyplomowe. Generalnie rozwija się, przez co i wymagania idą w górę. Bo chciałby poznać kogoś na podobnym poziomie. Co za tym idzie, pula kandydatów się zmniejsza i koło się zamyka.
Mimo wszystko, mam wrażenie, że wiedząc o takich oczywistościach, bardzo wiele wolnych kobiet, z uporem godnym lepszej sprawy, udowadnia całemu światu, z sobą na czele, że są tak niezależne, że tak naprawdę nikogo nie potrzebują. (No, chyba że czasem na jedną noc, w ramach rozrywki.) Po Internecie krążył kiedyś jeden tekst, który w swojej wymowie miał być szpilą wbitą w tyłek męskiej populacji, ale moim, skromnym zdaniem, stał się strzałem w stopę. „Mężczyźni szukają kobiety mądrej, pięknej, zadbanej, z klasą, rozkosznej, oczytanej, seksownej, młodej, z własnym mieszkaniem, samochodem, samodzielnej finansowo i bezinteresownej. Powstaje więc pytanie – po co jej ty?” No i to retoryczne pytanie, w zasadzie jest też odpowiedzią na to dlaczego są same. W ich życiu po prostu nie ma miejsca na związek.

 

Michał Drzewiecki

I jak ?
Macie podobnie, zupełnie inaczej, a może tylko częściowo?
Zachęcamy was do wyrażenia swojego zdania i komentowania.
Może zaprosimy was do kolejnego wpisu?

Pozdrawiam,
Łukasz Kowalski

 

 

 

Łukasz Kowalski