Szczerze powiedziawszy, gdy myślałam o moim comiesięcznym wpisie na naszym blogu, chodziły mi po głowie różne tematy. Jednak po moim ostatnim warszawskim warsztacie (DDA w parze, czyli blaski i cienie bycia w związku z osobą DDA) postanowiłam jeszcze raz wrócić do tematu DDA, tym razem w klimatach mniej sf.
Na warsztacie okazało się, że tą tematyką są zainteresowane dwie grupy osób:
- Ci, którzy wychowali się w rodzinach z problemem alkoholowym, identyfikują się jako DDA lub są w trakcie identyfikacji.
- Osoby, które są z DDA – trudno im zrozumieć niektóre zachowania partnerów lub partnerek, są nieco zagubieni.
Dlatego też pomyślałam, że warto byłoby trochę napisać o tym, jak właściwie sprawa wygląda, jak tworzy się syndrom DDA. Nie chodzi mi o pracę naukową na ten temat, ale bardziej odwołanie się do swoich doświadczeń ze zwróceniem uwagi na to, jaki wpływ na bliskie związki ma wzrastanie w tego typu rodzinie. [i]
To, co piszę jest pewnego rodzaju uproszczeniem, dlatego nie wyjaśnia wszystkiego, co się dzieje w rodzinie dysfunkcyjnej, ale może służyć jako wstęp do przyglądania się własnej lub partnera historii. Poza tym, pisząc o rodzinie z problemem alkoholowym, myślę też o rodzinach, gdzie alkoholizm zastępuje inna dysfunkcja: przemoc, choroba psychiczna, śmierć jednego z rodziców.
Zwykle kiedy ludzie zaczynają ze sobą być nie planują złego rozwoju sytuacji, ale kiedy jedna z nich się uzależnia, druga zwykle dostosowuje się do niej, czyli, mówiąc fachowym językiem – współuzależnia. Pytanie, dlaczego się tak dzieje, to inny temat. Zaczyna się wtedy coś w rodzaju tańca, w którym alkoholik prowadzi, narzuca tempo i rodzaj kroków. Partnerka lub partner podąża za nim/nią, dopasowuje się, przyzwyczaja, czasami próbuje protestować, ale raczej słownie niż czynnie. Do tańca w któryś momencie dołączają się dzieci. Dorośli są zajęci jedno alkoholem, drugie partnerem, więc dzieci muszą bardzo uważać, żeby nie wypaść z rytmu – można zostać za to wyrzuconym ze wspólnej „zabawy” lub żeby nie poplątać kroków, ponieważ można zostać podeptanym. Po pewnym czasie nikt już nie wyobraża sobie że można tańczyć inaczej.
Nie przypomina to „Tańca z Gwiazdami”, a raczej znany ze średniowiecznych obrazów Danse Macabre [ii], ale jeżeli ktoś sądzi, że odbywa się w kompletnym chaosie myli się, i to bardzo.
Obowiązują reguły – bardzo ścisłe, chociaż niepisane.
Syndrom DDA – reguły „tańca” rodzinnego
Jedna z nich to : „NIE MÓWIĆ”. Nie tylko nie rozmawia się z członkami rodziny, ale przede wszystkim nie wolno opowiadać na zewnątrz o tym, co się dzieje.
„Nie mów nikomu, co się dzieje w domu”
„NIE UFAĆ” – zarówno członkom rodziny – są generalnie nieprzewidywalni, niesłowni, ale także ludziom na zewnątrz.
„Ludzie są podstępni, źli, chcą cię wykorzystać”
– często powtarzają dorośli.
Te dwie zasady powodują, że taniec odbywa się w kompletnej izolacji i dorosłemu, który opuszcza dom często nie przychodzi do głowy, że istnieją inne tańce, że w ogóle można żyć inaczej. Przenosi więc do swojej nowej rodziny te dwie zasady, plus trzecią:
„NIE CZUĆ”. Uczucia są przerażające – okazywane przez osobę uzależnioną wymykają się spod kontroli i dzieją się straszne rzeczy albo ich w ogóle nie ma. Dziecko jest karane za okazywanie zarówno radości, jak i złości, lęku, m.in. dlatego, że przeszkadza to alkoholikowi, a często także zajętej nim osobie współuzależnionej. Poza tym nikt nie uczy dzieci, jak radzić sobie z uczuciami, ponieważ dorośli sami sobie ze swoimi kompletnie nie radzą.
Uczestniczenie w tego rodzaju tańcu skutkuje wytworzeniem się kilkunastu cech, nawyków, które mocno utrudniają relacje z ludźmi, szczególnie te bliskie.
Syndrom DDA – nawyki relacyjne
Pierwsza rzecz, która i przychodzi do głowy to permanentny lęk przed utratą kontroli. Skutkiem jego jest m.in. brak spontaniczności – niespodzianki szykowane przez chłopaka lub dziewczynę są raczej niemile widziane, nawet jeżeli wg wszelkich znaków na ziemi i niebie są trafione. Urlop, zakup czegoś do domu muszą być zaplanowane i wszechstronnie przemyślane.
Druga to: lęk przed odrzuceniem. Może to np. przejawiać się tym, że osoba wychowana w domu alkoholowym, kiedy jest w związku nieustannie analizuje słowa i zachowania partnera zwykle interpretując zupełnie neutralne lub pozytywne sygnały jako oznakę odrzucenia, niechęci.
Trzecia: zgadywanie, co jest normą. Jeżeli ktoś po odtańczeniu rodzinnego tańca wyrwał się w tzw. świat, to często jest zupełnie, mówiąc kolokwialnie, skołowany. Wie, że to, co się działo w jego domu, nie było dobre, ale z kolei to, co się dzieje w nowy otoczeniu jest niejednoznaczne, różnorodne. Nie ma wyraźnych reguł. Często osoba taka czuje się niepewna, czasami zgodzi się na coś, co jest inne niż „domowe”, ale też toksyczne.
O cechach można by napisać oddzielny artykuł, tu je tylko sygnalizuję.
Z kolei to, jakie i w jakich proporcjach cechy, nawyki ktoś posiada zależy w dużej mierze od tego, jaką pełnił rolę w domu rodzinnym i o tym chciałabym napisać za miesiąc.
Jeżeli więc chcielibyście dowiedzieć się, kto to jest bohater rodzinny, dlaczego maskotką często zostaje najmłodsze dziecko, a kozioł ofiarny nie zawsze źle kończy, zapraszam w sierpniu.
Przy okazji audycja, jak zwykle, zawiera lokowanie produktu 😉 – chciałabym więc wstępnie zaprosić na warsztaty, które mają na celu lepsze zrozumienie tego, kim są DDA/DDD. Jeden z nich poświęcony jest przyglądaniu się cechom osób wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych, a drugi – poznawaniu i rozpoznawaniu ról. Warsztaty są przewidziane na wrzesień, w Warszawie i niezwykle urokliwym Grodzisku Mazowieckim. Szczegółowe informacje pojawią się niebawem na naszym fanpage’u a już dziś zapraszam do dołączenia do wydarzeń.
Role dzieci w rodzinach DDA / DDD i ich konsekwencje w dorosłości
Bycie DDA / DDD a bycie w związku
[i] Osoby, które chciałyby poczytać coś więcej na ten temat, trochę bardziej naukowo, ale przystępnie i fajnie napisane, odsyłam do artykułu Wandy Sztander „Rodzina z problemem alkoholowym”.
[ii] Danse Macabre: Danse macabre, czyli taniec śmierci, to średniowieczna alegoria ukazująca wszechobecność oraz uniwersalność śmierci. Najczęściej przedstawiana była ona jako figura taneczna (zazwyczaj koło lub korowód), w którym między ludźmi przedstawiającymi różne warstwy społeczeństwa pojawiał się szkielet (niekiedy było ich kilka).