Skoro dziś niedziela, to warto trochę zwolnić – poleżeć, odpocząć … może pomyśleć.
A jak pomyśleć, to może wypuścić nasze myśli w stronę jakiegoś pytania.
Na przykład: Po co nam przyjaciele?

Wiem, wiem … dziwne pytanie, bo przecież każdy wie że są potrzebni i się przydają.
No ale po co? Do czego?
Wczoraj świętowaliśmy Dzień Przyjaciela – (patrz wpis Jak bardzo autentyczna jest Twoja przyjaźń)

A przypominając Wam o tym w piątek na naszym fanpejdżu (wpis Pomyślcie o swoich przyjaciołach), miałem nadzieję przekazać Wam impuls, do odezwania się do tych z Waszych „bliskich” z którymi ostatnio kontakt osłabł, w natłoku codziennych zadań i zajęć.

 

Po co nam przyjaciele

Pomyślcie o swoich przyjaciołach

 

Jak wykorzystaliście ten czas?

Zadzwoniliście lub napisaliście, do swojej przyjaciółki ze szkolnej ławki?
A może, odnowiliście kontakt z Waszym najlepszym kumplem w z poprzedniej pracy, z którym nie tylko byliście blisko w czasie pracy, lecz również w czasie prywatnym?

Ja, szczerze mówiąc wczorajszy dzień, szukałem w pamięci moich przyjaciół, obecnych i dawnych.
Starałam się prześledzić i wyszukać podobieństw w kolejnych znajomościach, które mnie wzbogaciły i były lub są, bardzo dla mnie ważne.
No bo na co dzień, szczerze mówiąc, pamiętam o swoich przyjaciołach, jednak … nie zaprzątają mojej uwagi jakoś znacząco.
Ot, będąc czasem w samochodzie i jadąc gdzieś dalej, jakieś skojarzenie łączy to, co widzę z twarzą konkretnej osoby i jeśli nie mam trudnych warunków atmosferycznych a ruch na drodze na to pozwala – wybieram numer w telefonie, przełączam na zestaw głośno mówiący i … rozmawiamy.

 

Przyjaciel, czyli kto?

 

Wikipedia mówi że przyjaciele to ludzie którzy darzą siebie przyjaźnią.
Przyjaźń natomiast, to serdeczne stosunki oparte na wzajemnej życzliwości. Jak wiele jest w waszym otoczeniu ludzi którzy są wam życzliwi i do tego serdeczni w kontaktach z Wami?

W „Psychologii Miłości” autorstwa Bogdana Wojciszke czytamy, że ważne dla rozwoju znajomości, która potem ewoluuje w przyjaźń, jest częstość kontaktów, a tej pomaga lokalizacja nas i naszych potencjalnych przyjaciół (de Hogg, 1979).
Jednym słowem – im bliżej topograficznie jesteśmy z kimś, tym większa szansa na zawarcie znajomości, a ta daje okazję, by się rozwinąć i stać przyjaźnią.
Nic dziwnego, że szkoła, osiedla, podwórko, praca, uczelnia – to prawdziwe wylęgarnie znajomości.
W końcu z niektórymi z tych ludzi, spędzamy więcej czasu niż z rodziną.

Parafrazując słowa p. Mamonia, z filmu „Rejs”, „Lubię tych ludzi których znam/często spotykam”.

Na szczęście nie musimy być skazani na zamknięte zbiory dostępnych osób, jeśli mieszkamy w małym mieście lub na wsi. Aczkolwiek, grupa z której wyrastamy, i ta w której potem spędzamy czas np. zawodowo, bardzo mocno wpływa na nasze znajomości, determinując otaczających nas ludzi i to, że z biegiem czasu zaczynamy przejmować część ich wartości i opinii.

„Kto z kim przestaje, takim się staje” – znacie to? Coś w tym jest.

 

Po co nam przyjaciele

 

Skoro wiemy KTO i CO, oraz mniej więcej orientujemy się JAK, to teraz czas na …. PO CO 😊

 

Zatem po co nam przyjaciele? Po co nam ten konkretny przyjaciel, czy ta właśnie przyjaciółka?

 

Susan Pinker w „Efekcie Wioski” i Esther Perel w „Inteligencji erotycznej” , zwracają uwagę, jak mocno zmieniło się na przestrzeni ostatnich kilku stuleci to, jak radzimy sobie w życiu z różnymi sytuacjami, i jak zachowujemy się w życiu – na różnych płaszczyznach.

To, co kiedyś zapewniało nam wiele osób w postaci; sąsiadów, czy wielopokoleniowej rodziny, albo klanu, dziś ogniskujemy na coraz mniej licznej grupie czy wręcz pojedynczych osobach lub … osobie.

Konsekwencją są przeciążenia osób, które nas otaczają, bo pomimo technologii, cyfryzacji i industrializacji – pewne potrzeby pozostały bez zmian, względem naszych przodków z przed kilkudziesięciu czy kilkuset lat.
Akceptacja, zrozumienie, wysłuchanie, doradzenie, pomoc w opiece na dzieckiem, rozmowa, zabawa i rekreacja oraz wiele, wiele innych.

 

Po co nam Przyjaciele? Bo z drugą osobą jest lepiej.

 

Po co nam przyjaciele

 

Jednak, jeśli na drugą osobę cedujemy wszystkie nasze potrzeby (np. na żonę, lub męża), to zwyczajnie możemy ich przeciążyć. Zbyt wiele ról i zbyt wiele (często sprzecznych) potrzeb, względem jednej osoby to coś, co może prowadzić do przegrzania relacji, a finalnie zerwania kontaktów.
Co za dużo, to niezdrowo.

Ciężko budować intymność i rozpalać namiętność, jeśli przez cały dzień narzekaliście do partnera czy partnerki, na temat tego, co się dzieje w pracy.
Trudno oczekiwać, że nasza ukochana, drodzy panowie , będzie doskonałą gospodynią, troskliwą i kompetentną opiekunką do dzieci, oraz wykształconą, inteligentną i zabawną, z dużym poczuciem humoru partnerką, a wieczorami staną się korepetytorkami, rękodzielniczkami domowych rzemiosł, a gdy dzieci pójdą spać, namiętną i wyuzdaną kochanką.
A do tego pocieszy, wysłucha, zrozumie, zaakceptuje i pomoże kiedy mamy problem… znaczy, wyzwanie 😊

Po pierwsze – takie kombosy nie istnieją. Chociaż niektórzy zaklinają rzeczywistość.
Po drugie – czy jesteście wstanie być odpowiedzią na wszystkie te korzyści swojej drugiej połówki, dając jej również swoje cechy z puli tych których ona potrzebuje, oczekuje i pragnie?

No właśnie.

Po to nam właśnie przyjaciele. Po to nam znajomi, rodzina, ludzie którzy nas otaczają.
Dzięki nim możemy więcej. A dodatkowo, pomagając i wspierając ich, sami rośniemy i będąc potrzebnymi, odnosimy niejednoznaczne korzyści.

Skoro wiemy „Po co nam przyjaciele” to, warto teraz o nich zadbać (a przy okazji o siebie).

A jak to zrobić, …. dowiecie się w przyszłym tygodniu 😊

 

Pozdrawiam,
Łukasz Kowalski

 

 

 

Łukasz Kowalski