Para Mieszana Czuła Przewodniczka

 

Gdzieś w głębi każdej z nas kryje się postać, która – jeśli ją dostrzeżemy i poprosimy – może służyć nam swoją mądrością i dojrzałością. Być może ty także, kiedy zamkniesz oczy i weźmiesz parę oddechów, zobaczysz Jej obraz pod powiekami. Czuła Przewodniczka nie pokazuje twarzy, ale można zobaczyć skrawek jej płaszcza, zobaczyć jak idzie przed nami ścieżką. Czujemy w swoim sercu, że powinnyśmy za Nią iść.

Jeśli to zrobimy, nasz strach ulegnie przekształceniu i zamieni się w życzliwość do siebie samej: tak jak lód na rzece przemienia się w słońcu w żywą, rwącą wodę. Wdech i wydech zastąpią bezdech; pojawi się w nas  przestrzeń na nasze „tak” i na nasze „nie”, na własne decyzje, na zabawę, na serdeczność ku ludziom, których kochamy. I pojawi się wiara w to, że to my same możemy być przez nich bezbrzeżnie i bezwarunkowo kochane. Jeśli nauczymy się podążać za naszą Przewodniczką codziennie, sprawimy, że nasze życie stanie się bardziej NASZE.

Czuła Przewodniczka nie pokazuje twarzy ale wiemy, że ma twarz, a właściwie wiele twarzy. To twarze mądrych kobiet z naszego rodu, naszych światłych czułych mentorek, duchowych przewodniczek. Dla mnie ostatnio ma ona twarz Natalii de Barbaro, która wywarła na mnie ogromny wpływ swoją książką pt. „Czuła przewodniczka”. Szczególnie zaś w serce zapadła mi część, która mówi o zasznurowanych kobietach.

 

Zasznurowane kobiety

Głęboko pod ziemią, w czymś, co przypomina kopalnię soli w Wieliczce, jest wielki akwen ciemnozielonej wody. Zanurzone w niej głęboko pływają kobiety w czarnych dziewiętnastowiecznych, mocno zasznurowanych sukniach. Potrójnie uwięzione (w gorsecie, pod wodą i pod ziemią), o niewidocznych twarzach, nie mogące zaczerpnąć oddechu. To zarazem my i nasze siostry: Potulna, Królowa Śniegu i Męczennica, zdane na łaskę i niełaskę wewnętrznego Nadzorcy Akwenu.

Kiedy stajemy się tymi zasznurowanymi kobietami?

Kim są i skąd się wzięły te pospinane, uwięzione kawałki nas?

Dla każdej z nas odpowiedzi na te pytania będą nieco inne, dlatego skupmy się przede wszystkim na tym poznać bliżej zasznurowane kobiety.

 

POTULNA

POTULNA może pojawiać się w nas kiedy widzimy podniesioną dyrektorsko brew naszych przełożonych. Kiedy w głosie bliskich nam ważnych osób pojawia się poirytowanie, a w brzuchu pojawia się napięcie.

To właśnie POTULNA nami kieruje gdy w rozmowie automatycznie robimy miejsce dla cudzego dyskomfortu i bierzemy na siebie robotę przywracania swojemu rozmówcy dobrego samopoczucia. Oczywiście nie sprawdzamy jak same się z tym czujemy i jak wiele za to zapłacimy.

To POTULNA włącza swoją przymilność i usłużność, kiedy zmieniamy temat, żeby uchronić towarzystwo w którym właśnie jesteśmy przed starciem. To ona robi tę całą wyczerpującą emocjonalną robotę, która czasem jest tak niewidoczna dla nas i otoczenia, że by to zmienić, koniecznie musimy skupić się na niej w kolejnym wpisie.

POTULNA trzyma nóżki razem, rączki na kołdrze, sprawdza, czy nie poszło jej oczko w rajstopach, i nosi drugą parę na wszelki wypadek. Wykonuje polecenia bez szemrania. Jej głos byłby szmerem w tle. POTULNA nie robi nikomu niepotrzebnego kłopotu swoim jestestwem. Usuwa się do kuchni, kiedy panowie omawiają poważne sprawy, wchodzi na paluszkach do sali konferencyjnej, jej usta bezgłośnie układają się w słowo „przepraszam”, siada pod ścianą, „nie, nie przeszkadzajcie sobie, mną się nie przejmujcie” – taki robi gest, kiedy ktoś wskazuje jej miejsce przy stole.

 

POTULNA szuka tego, czemu może być posłuszna, ponieważ nie ma własnego wewnętrznego kompasu; a jakoś przecież musi nawigować przez życie. Nawiguje więc, używając SIĘ jako GPS-a – tak SIĘ robi, tak SIĘ nie robi.

Potulnej, tak jak i innym naszym wewnętrznym postaciom, chodzi o przeżycie: zastygła jak zwierzę, które boi się ataku, więc udaje, że już jest martwe. Kiedy władzę ma nad tobą POTULNA, Ciebie nie ma: nie ma Twoich potrzeb, nie ma Twoich granic, nie ma Twojego zdania, nie ma Twoich uczuć.

Całe życie świecie byłam przekonana, że akurat Potulnej we mnie nie ma. Rozpoznałam ją po tym, jak całkiem niedawno, kolejny raz, zupełnie nawykowo włączyłam się w mediacje między mężem a synem. Nie wiem co zrobię z tym odkryciem. Na razie patrzę w lustrze w oczy mojej Potulnej i widzę jak bywa tą emocjonalną robotą zmęczona.

A jakie kawałki Potulnej Wy w sobie widzicie?

A może akurat tej siostry w Was nie ma nawet kawalątka?

 

Męczennica

Kolejna z zasznurowanych sióstr – MĘCZENNICĘ – wygląda niewinnie – spracowane dłonie, cichy głos, worki pod oczami, odrosty. Krząta się cichutko wokół swoich bliskich i nieproszona przez nikogo „poświęca się” na ołtarzu miłości małżeńskiej czy rodzicielskiej. To właśnie ona przed świętami sama wypucuje cały dom i przygotuje świąteczne potrawy. A potem „uszczęśliwi” ich ogromem swoja rodzinę, która będzie musiała je zjeść, bo mamusia „tyle się napracowała”.

Męczennica, poświęcając się, daje z siebie wszystko – wszystko, co ma, i jeszcze trochę, ponieważ częścią tej postaci jest praca ponad siły. Żeby nie usłyszeć głosu duszy, który podpowiada jej, że marnuje życie, szykuje coraz więcej pięknych mazurków, coraz mocniej szoruje podłogi, coraz sprytniej domaga się, żeby ktoś zjadł, chociaż naprawdę nie ma ochoty.

Kiedy dziecko mówi „nie chcę”, Męczennica czuje się rozczarowana a jeśli pozwoli, żeby to była jej główna, konstytuująca jej tożsamość postać, zechce uwięzić „skarbeczka” w celi swojej pseudomiłości.

Bo na pewno nie jest to miłość. A kiedy dobrze się przyjrzymy, zobaczymy że to agresja pod jej bardziej podstępną i przez to bardziej toksyczną bierną postacią.

Istotą agresji jest przekraczanie granic, niezważanie na drugiego człowieka. Bierna agresja karmi się poczuciem winy, które „zadłuża” bliskich Męczennicy, mimo iż wcale nie chcą być wyręczani ani przyjmować „pomocy”. Bo zawsze jeśli dajesz więcej, niż masz, kończy się tym, że kogoś zadłużysz. I ukochane dziecko, twój słodki bąbelek, zostanie twoim dłużnikiem. Ani się obejrzysz, a jego zadłużenie tak urośnie, że będziesz na nie wściekła. A kiedy dziecko zacznie się oddalać, poczujesz się „porzucona” i „rozczarowana” decyzjami swojego pełnoletniego „skarbeczka”. I w miejsce tego, co nazywałaś „matczyną miłością”, pojawi się poczucie krzywdy a z czasem gniew.

Męczennica zrobiona jest w istocie z wkurwu. Być może jest Potulną, tylko lata później. Lata uginania się, umniejszania, redukowania zgromadziły w niej złogi złości, która szuka ujścia. Ponieważ zakaz okazywania złości dalej obowiązuje, a złości uzbierało się tyle, że nie da się jej już opędzić autoagresją, Męczennica cała paruje od gniewu. Nigdy o tym od niej nie usłyszysz, bo działa zgodnie z samej sobie zadanym przepisem na życie – tak, żeby zawsze można było powiedzieć: „skąd, przecież wszystko w porządku!”.

Być może ten wybór był pseudowyborem, bo dokonanym pod presją piętnastu pokoleń kobiet robiących dokładnie to samo? Być może w jej domu, w jej szkole, jej kościele więcej było zgody na kobietę, która ratuje innych, niż taką, która staje po swojej stronie?

Męczennica tak naprawdę nie widzi swoich bliskich i ich potrzeb. Wbrew swojej nazwie stawia siebie w centrum. Widzi tylko swoją krzywdę, którą zbiera i hołubi przez całe swoje życie. I choć, jak każdy człowiek chciałaby by być szczęśliwa nie jest w stanie wyrwać się z zaklętego kręgu. Jest przekonana, że gdyby pozwoliła bliskim sobie pomóc, straciłaby prawo do ich uwagi. Nie wierzy, że można ją kochać dla niej samej, bez całego tego teatru poświęcania.

Z Męczennicą znamy się bardzo dobrze. Wiele kobiet w mojej rodzinie dało się omamić i zdominować tej zgorzkniałej siostrze. Aż dziw, że nie ujawniła się u mnie. A może tylko tak mi się wydaje, a ona po prostu jest dobrze we mnie ukryta?

A jak jest u Was?

 

Królowa Śniegu

Wiosna to doskonały moment, żeby zmierzyć się z Królową Śniegu. Właśnie teraz mamy największe szanse na powodzenie, bo sama natura nas inspiruje i pokazuje nam, że jest to możliwe.

Jak ją rozpoznać?

Królowa Śniegu to kobieta nienaganna. Jej idealny, od stóp do głów, wygląd jest doskonałą zbroją, pod którą można się ukryć ktoś bardzo delikatny. Głodna miłości i drżąca z zimna mała dziewczynka. Ktoś, kogo Królowa Śniegu chce za wszelką cenę ukryć i nie dopuścić do głosu. I tylko czasem, na króciutką chwilę daje jej spojrzeć na siebie w lustrze w łazience albo w nocy pozwala jej rozpaczliwie łkać w poduszkę.

Sposobem na przetrwanie Królowej jest bój na śmierć i życie z zamrożonym sercem. Kiedy tak gna, ściga się i wygrywa może zapomnieć o swojej słabości. Nie ma litości, ani dla innych ani tym bardziej dla siebie.

By zostać Królową Śniegu wystarczy mieć cokolwiek, czym można zarządzać twardą, uzbrojoną w bat ręką. To może być korporacyjne uniwersum, idealnie wysprzątany dom lub perfekcyjne, bezlitośnie przywoływane do porządku i odpowiedniej wagi ciało. Tym obszarem może też być rodzicielstwo. Dziecko, które ma nieszczęście zostać projektem Królowej Śniegu nie ma prawa do żadnych pustych przebiegów. Między lekcjami chińskiego a zajęciami w klubie szachowym odrabia lekcje w samochodzie, bo „samo chce” pracować po 14 godzin na dobę. To nie tak, że Królowe Śniegu nie kochają swoich dzieci. One po prostu nie kochają siebie, nie mogą więc spocząć, nie mogą też pozwolić by spoczęły w nicnierobieniu ich dzieci.

Królowa Śniegu pozostaje w perwersyjnej komitywie z Potulną. Potulna do swojego tańca potrzebuje partnera, któremu może się poddać i który dostarczy jej materiału do poczucia krzywdy. W tej właśnie roli doskonale odnajduje się Królowa Śniegu.

To nie jedyny związek miedzy tymi siostrami. Królowa Śniegu podobnie jak Potulna zrobiona jest ze strachu i wstydu, czyli jak pisze Brene Brown z „poczucia, iż nie jesteśmy warci miłości i przynależności”.

Schowała się przed tym wstydem za okrucieństwem wobec siebie i świata i uznała, że tylko bezwzględna walka może ją uratować.

Może kiedyś, kiedy wreszcie poczuje się wystarczająca będzie po prostu sprawczą, silną kobietą. Ale dziś, kiedy wciąż wierzy, że swój wstyd może chować tylko za okrucieństwem wobec siebie i świata, w swoim własnym obozie pracy, jako strażniczka i więźniarka każdego dnia walczy o przeżycie. Walczy o przeżycie i o miłość choć nie jest w stanie jej zaznać.

O Bogini, jak ja doskonale znam tę oschłą siostrę. Jak ja ją rozumiem.

I choć od tak wielu lat walczę, by na moim, kiedyś głęboko zmrożonym sercu kwitły krokusy i fiołki, czasem czuję na karku jej zmrożony oddech przejawiający się w przemożnej potrzebie poprawienia literówki w nawet małym komentarzu na FB.

Czy Wy też ją znacie? Czy też macie ją w sobie?

 

Czy to już wszystko?

Oczywiście to tylko mały kawałek cudowności „Czułej Przewodniczki”. Mam jednak nadzieję, że dzięki niemu rozbudziłam w Was apetyt na więcej i dołączycie do pokaźnego już grona czytelniczek i wielbicielek tej pozycji. Mamy już nawet swoje miejsce na FB – grupę Czuła Przestrzeń.

A jeśli czujesz, że i na Twoje życie mają wpływ zasznurowane kobiety i chciałabyś popracować z tą kwestią i obudzić w sobie swoja własną Czułą Przewodniczkę, to gorąco zapraszam Cię na konsultację i na sesję próbną.

 

Pozdrawiam,

Monika