Ostatnio spore wrażenie zrobiła na mnie książka „Blisko, nie za blisko. Terapeutyczne rozmowy o związkach” autorstwa Renaty Mazurowskiej i Pawła Droździaka.

Niewykluczone, że było to wrażenie spowodowane faktem, że przedstawione w książce poglądy Pawła Droździaka ogromnie zbieżne są z moimi (wiadomo, genialne umysły myślą podobnie 😉

Pomyślałam więc, że warto przybliżyć Wam tę lekturę na naszym blogu.

Pozycja ta jest napisana w formie wywiadu Renaty Mazurowskiej (dziennikarki) z Pawłem Droździakiem (psychoterapeutą). Dzięki prostemu językowi, czyta się ją łatwo, choć z powodu poruszanych treści nie zawsze przyjemnie. Wszak nie zawsze przyjemnie jest zobaczyć tak klarownie opisane problemy, które są naszym udziałem.

Znajdziemy tu tematykę relacji matki i córki, tego jak ważni dla relacji miłosnych córek są ich relacje z ojcami, pierwszych i kolejnych związków, samotnego rodzicielstwa, zdrady i wiele innych.

Ponieważ uważam, że książka najlepiej broni się sama, przygotowałam dla Was jej dwa fragmenty oraz moje do nich komentarze. Fragmenty te skupiają się na problematyce, która żywo interesuje moich klientów, myślę wiec, że i dla Was będą  bardzo ciekawe.

Na początek wyśniony i wymarzony przez Wielu z nas partner idealny.

„Blisko, nie za blisko” a partner idealny

 

Blisko, nie za blisko - recenzja

 

 „PD: Na forach internetowych, gdzie ludzie skarżą się na problemy w związkach, jak mantra pojawia się sugestia: „Spróbuj z nim (z nią) szczerze o tym porozmawiać”. A kiedy to się nie udaje, kiedy ta osoba odpowiada, że już rozmawiała tysiąc razy i nic to nie dało, jak kolejna mantra pojawiają się sugestie: „Rzuć go (ją), bo to nie ma sensu, znajdź sobie kogoś, z kim to (czymkolwiek by »to« w danym przypadku było) będzie możliwe”.

Jest w tym taka wiara, że można się dogadać dosłownie co do wszystkiego. „Mój mąż zapomina o rocznicy naszego ślubu” — „Spróbuj z nim o tym porozmawiać”. „Moja żona lubi to robić tylko w jednej pozycji i mnie to nudzi” — „Powiedz jej o tym, porozmawiaj z nią szczerze”.

A jeśli on dalej nie będzie pamiętał o rocznicach mimo porozmawiania, a ona jednak nie zgodzi się kochać w innej pozycji albo, co gorsza, zgodzi się, ale będzie mieć przy tym minę jak na torturach, co wtedy? „Wtedy poszukaj innej osoby, z którą jednak będziesz mieć wszystko, czego ci trzeba”. Gdzieś w przestrzeni żyje osoba, która nie będzie pamiętała nawet o własnych urodzinach, a nie tylko o rocznicach, i nigdy nie zawróci ci tym głowy, w łóżku będzie jak największe gwiazdy porno. Gdzieś czeka na ciebie mężczyzna, który każdego dnia będzie wiedział, ile minut już razem jesteście, a jeśli poznaliście się we wtorek, to każdy wtorek będzie dla niego czymś specjalnym. Nic nie będzie od ciebie chciał. Żadnego czekania „kiedy wreszcie…”, żadnego nagabywania. I świetnie gotuje, a w rocznicę ślubu szczególnie.

Wierzymy w to. Ktoś taki czeka na nas, a więc w drogę — na poszukiwania. To wieczna droga. Nie ma końca.

RM: Ciekawe, że sporo osób wierzy w tę drugą połówkę, jakbyśmy pojedynczo nie byli pełni.

PD: Albo że pełnię szczęścia i spełnienia we wszystkich aspektach można osiągnąć z jedną i tą samą osobą. Inną wersją tego samego mitu jest przekonanie, że na przeszkodzie osiągnięcia pełnej harmonii nie stoi rzekomo coś w partnerze, tylko w samym pytającym.

Tak czy inaczej w obu podejściach potrzeby jednej strony w związku delegowane są na tę drugą osobę.

RM: Trudno się pogodzić, że nie ma partnera idealnego. Chcemy, by to ktoś z zewnątrz był tego „wszystkiego, co nam potrzebne do szczęścia” dostarczycielem”.

 

A co my na to?

 

Tęsknota za jednym, wspaniałym dostarczycielem „wszystkiego, co nam potrzebne do szczęścia” towarzyszy i będzie towarzyszyła wielu z nas do końca życia. Nie jest to nic innego niż tęsknota za miłością… rodzicielską. Idealną, bezwarunkową, wszechogarniającą i w kontekście naszego życia miłosnego niemożliwą. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym łatwiej same zadbamy o nasze potrzeby emocjonalne. By być szczęśliwymi potrzebujemy „całej wioski” – naszej rodziny, przyjaciół, znajomych. Jedna osoba nijak nie udźwignie takiego ciężaru naszych oczekiwań, my także ich nie udźwigniemy jeśli partner nas nimi obarczy.

Oczywiście jest pewna grupa potrzeb relacyjnych, których zaspokojenia należy szukać w relacji miłosnej z naszym partnerem. Raczej niewiele partnerów dobrze znosi „delegowanie” np. potrzeby bliskości fizycznej (w tym seksu) np. na sąsiada 😉

 

JEŚLI JESTEŚ W ZWIĄZKU i odczuwasz pewne braki dotyczące w realizacji Twoich potrzeb, zastanów się:

– Jakie dokładnie Twoje potrzeby relacyjne są niezrealizowane?

– Czy dasz radę dobrze funkcjonować bez realizowania tej potrzeby?

– Czy jest jakiś inna, niż Twój partner osoba, która pomoże Ci te potrzeby zrealizować (czy możesz to zrobić sama, czy może to być ktoś z przyjaciół lub rodziny)

– Jeśli nie ma takiej osoby a realizacja tej potrzeby jest niezbędna dla Twojego dobrego funkcjonowania, (i oczywiście wielokrotnie na ten temat rozmawialiście), może warto odwołać się do pomocy specjalisty – coacha/coachki relacji, terapeuty, seksuologa itp.?

 

JEŚLI JESZCZE NIE JESTEŚ W ZWIĄZKU, ale chcesz w przyszłości zbudować z kimś fajny zdrowy związek miłosny zapraszam Cię już teraz do, przynajmniej teoretycznego budowania umiejętności relacyjnych.

Możesz skorzystać z obfitej oferty różnych warsztatów, grupowych lub indywidualnych coachingów relacji, a jeśli potrzebujesz przepracować coś ze swoje przeszłości, to warto pomyśleć o terapii. Szczególnie poważnie powinny o tym pomyśleć osoby będące DDA/DDD.

 

 

 

„Blisko, nie za blisko” o mężczyznach, którzy robią NIC

 

 

„PD: Pani Renato, kiedy mężczyźnie jest z kobietą dobrze, on wtedy zaczyna robić coś, co większość kobiet najzupełniej opacznie rozumie.

Otóż on wtedy zaczyna robić NIC. Czyli nic nie robi. A one wówczas uznają, że przestał je zauważać.

Większość kobiet nie potrafi „nic nie robić”. Mężczyźni to uwielbiają. Kobiety wyciągają z tego wniosek całkowicie na opak: „Jeśli raz mu o czymś powiedziałam, a on tego nie zapamiętał, nie zrobił, to znaczy, że mnie lekceważy, nie zależy mu na mnie”.

A jemu po prostu jest z nią dobrze.

Czy pani w to wierzy?”

 

Ja w to wierzę

 

Ja wierzę, Panu Pawłowi, a Wy drogie kobiety?

Wiem, że nie wszystkie, bo inaczej nie zgłaszałybyście się do mnie z tym problemem na coachingi relacji.

Ja też potwierdzam tę obserwację, że często mężczyźni, którzy się czują w relacji bezpiecznie przenoszą swoją uwagę w inne rejony, traktując stan w relacji jako stały i niezmienny.

Jak to powiedział jeden mój klient:

– „Jak się tak nazdobywam, nastaram, to potem to ja już chcę wreszcie spokojnie usiąść na tyłku i się robotą zająć.”

Słabo to w naszych uszach brzmi, prawda, dziewczyny?

Co z tym fantem więc zrobić?

Zaakceptować, że panowie „tak mają” czy jakoś „zmuszać” ich do działania na polu budowania relacji?

No cóż, ja uważam, że co prawda oni rzeczywiście często właśnie „tak mają”, ale nie znaczy to, że mamy się z tym pogodzić i odpuścić. Nie należy jednak naszych partnerów do niczego zmuszać. Konsekwentne powtarzanie i przypominanie czego potrzebujemy i oczekujemy, to jest chyba najlepsza strategia 🙂 Nasi panowie z reguły chcieliby zaspokajać nasze potrzeby, ale po prostu tego nie umieją lub nie wiedzą jak. Jeśli jednak mają w sobie dobre chęci i przestrzeń na zmianę, to jest OK. Dajmy  im trochę czasu i cierpliwości a zostaną w tym mistrzami 🙂

Jeśli jednak nie mają chęci się nas uczyć, to chyba lepiej zmienić faceta na inny model.

 

W podsumowaniu

 

Jeśli ważne są dla Was różnego rodzaju relacje, w tym także partnerskie, to ogromnie polecam Wam tę pozycję. Szczególnie jeśli mimo starań Wasze związki nie należą do udanych, a Wy chcielibyście dowiedzieć się dlaczego. Jestem przekonana, że lektura książki „Blisko, nie za blisko. Terapeutyczne rozmowy o związkach” przybliży Was do odpowiedzi i nada kierunek Waszym ewentualnym działaniom, by to zmienić.

Książka jest dostępna na stronie wydawnictwa Sensus.